Wzmacniacz ten użytkuję ponad rok, więc dobrze zdążyłem poznać jego walory i możliwości brzmieniowe. Szukałem czegoś z dużą rezerwą prądową, jednocześnie grającego muzykalnie.
Nie zawiodłem się na Vincencie.
Wzmacniacz gra bardzo muzykalnie, subtelnie, z pięknym środkiem, potrafi zejść naprawdę nisko. Czuć przy tym cały czas dawkę dynamiki, która powoduje, że dźwięk jest z łatwością wydobywany z systemów głośnikowych.
Góra jest szczegółowa, przestrzenna, jest w niej dużo powietrza. Wzmacniacz nie ma problemów zarówno ze stereofonią, jak i prezentacją sceny... Instrumenty są dobrze lokalizowane. Słuchając muzyki Jazz-owej czuć magię artyzmu i piękną aurę otaczającą pokój. Wzmacniacz prezentuje brzmienie raczej idące w stronę ciepełka, a nie rozdzielczości, czy szybkości. Dla mnie sporą zaletą jest połączenie jego możliwości dynamicznych właśnie z tą subtelnością i przede wszystkim muzykalnością!
Taki McIntosh dla ubogich ;)
Uważam, że jest to wzmacniacz uniwersalny, do każdego rodzaju muzyki i z pewnością wysteruje większość kolumn obecnych na rynku.
Dodatkową zaletą jest układ przedwzmacniacza oparty na lampach (12ax7 x3), które można w łatwy sposób wymienić na "lepszej klasy" co przynosi kolejne pozytywne zmiany w brzmieniu.
Co do wyglądu, niech każdy sam oceni, mnie się podoba.
Jest potężny, ciężki i sprawia wrażenie solidnego klocka.
Dodatkowym bonusem jest w pełni aluminiowy pilot prezentujący się bardzo wyrafinowanie.
Dla mnie dla pełnej satysfakcji mogłoby nie być regulatorów barwy i funkcji loudness.